Prom powoli dobija do stromego brzegu. Zajmujemy miejsca w kamperze i mozolnie gęsiego wyruszamy przed siebie. Już zaledwie kilkaset metrów od brzegu okazuje się że droga rozwidla się i serpentynami pnie się pod górę. Końca nie widać. Asfaltowa wstęga pnie się pomiędzy górami. Jakim cudem udaje się zbudować prostą jak stół drogę na skraju prawie pionowych ścian. Często godzinę zajmuje nam odnalezienie pobocza dość szerokiego żeby zaparkować auto i rozprostować kości. Taka jest Norwegia. Stroma, surowa, górzysta, pełna niespotykanej długości tuneli, dosłownie wygryzionych przez serce gór. Nasza ekipa: Mustangi z Oli-Oli lat 3, Maryśki z Domi-Domi lat 3 i oczywiście kamper Fiat Gienek lat 19.
Ten kraj, choć dosyć daleko, w pełni rekompensuje niedogodności podróży z dzieckiem. Każda nawet najmniejsza kałuża jest po brzegi wypełniona wszelkiej maści rybkami, wodorostami i krystalicznie czystą wodą. Absolutnie niepowtarzalna ilość ryb wypełnia rzeki, jeziora i głębokie na wieleset metrów fiordy. Każdy mały Norweg, gdy tylko stoi na własnych nogach, jako jeden z pierwszych prezentów dostaje wędkę. Wszędzie widać zacumowane łodzie. Czasem mała drewniane łupiny, czasem na przystani w mieście luksusowe jachty, na których Norwedzy spędzają weekendy organizując prywatki z noclegami dla gości.
Dlaczego warto to zobaczyć?
Choćby dlatego, żeby posmakować sprzedawanych z kutra parzonych krewetek. Kupione przez nas, na przystani jachtowej w Stavanger, zajadaliśmy po krótkim instruktarzu jak należy pozbyć się w elegancki sposób pancerzyka. Nie wiem jak słowami można opisać smak kiełbasy z renifera, wygląd zachęcający, zapach podejrzany, ale dopiero smak daje niezapomniane wrażenia - smakuje to jak kacze mięso o konsystencji kabanosa z dodatkiem wędzonego posmaku i czegoś co nie da się łatwo zdefiniować z braku podobieństw do naszych specjałów. Norwegia, jak każdy turystyczny kraj, ma też małe grzeszki na sumieniu. Na wielkich targowiskach owoców morza, podczas prezentacji specjałów, ktoś poczęstował nas małym czarnym wędzonym kawałkiem czegoś co okazało się wędzonym wielorybem. Smak okropny wędzonego sadła a sama myśl, że zginęło tak rzadkie zwierze do dziś wywołuj u mnie wyrzuty sumienia i obrzydzenia. Wielu ludzi przyjechało tu specjalnie dla takich smaków i to smutne.
Jak zapamiętamy Norwegię?
Tu każdy mówi świetnie po angielsku, robotnik drogowy zapytany o drogę odpowiada bez chwili wahania płynnym angielskim wprowadzając mnie w zakłopotanie. Łowienie ryb to coś co spaja cały naród, a polowanie to ulubiony sposób spędzania ferii z dziećmi. Natura uderzała nas i zachwyciła swą czystością i surowością. Mieszkańcy tego górzystego kraju dbają o swój dom, tym dla nich właśnie jest Norwegia. Szkoda, że my czasem zapominamy o tym wyrzucając niedopałki papierosów przez uchylone okno samochodu w drodze do pracy.
Janusz 07.2011
Janusz 07.2011
Wygląda bardzo aptyecznie. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń